Podczas happeningu Paweł Hajncel przebrał się w księżowską sutannę i z uduchowionym wyrazem twarzy stanął na chodniku przed łódzką katedrą. Hanna Gill-Piątek podała mu kasę fiskalną na ozdobnej poduszce, a także paragony podsumowujące przychody Kościoła katolickiego z tacy, funduszu kościelnego czy nauczania religii. Happenerzy oszacowali je na niecałe 3 mld zł.
Potem artysta rozdawał paragony dziennikarzom. – Niestety. Przyszła kryska na matyska – mówił ze smutkiem.
Na paragonach znalazł się też postulaty Lewicy takie jak likwidacja Funduszu Kościelnego, wycofanie religii ze szkół, rozliczenie pedofilii i zniesienie klauzuli sumienia.
– Instytucja Kościoła ma naprawdę bardzo duże dochody. To prawie 3 mld zł rocznie, ale nie są to dochody opodatkowane. Tymczasem tak jak opodatkowany jest fryzjer, powinien być opodatkowany ksiądz – mówi Gill-Piątek.
Paweł Hajncel podkreślił, że od dawna swoimi happeningami walczy z niedemokratyczną instytucją Kościoła. – Księża to jedyni ludzie, którzy poza ryczałtem nie płacą podatków -podkreślał.
Człowiek – Motyl to jeden z najbardziej kontrowersyjnych łódzkich performerów. Przedmiotem swojej sztuki obrał Kościół i jego problemy. Swój przydomek uzyskał, gdy pojawił się na procesji z okazji Bożego Ciała przebrany w różowy strój motyla ze skrzydełkami.
Podczas happeningu nie obyło się bez kontrowersji. Kościelny z łódzkiej katedry wyszedł do artysty i pytał, czy ma święcenia, by nosić sutannę. Nie udało mu się zatrzymać wydarzenia.
Data dostępu: 02.10.2019